To nie tak, że
wszystkie wampiry kochają. To nie tak, że wysysają krew z ludzi... No, może
tylko troszkę. Ale tak naprawdę wampiry są całkiem miłymi stworzeniami. I jest
ich coraz więcej.
Cóż, jest nas coraz więcej.
— Mógłbyś się
nie ruszać? Próbuję nie rozerwać ci gardła. — Mruczę, znów wbijając kły w tętnicę
szyjną przyjaciela.
— Wybacz, ale
trudno zachować spokój, gdy ktoś wysysa z ciebie... Nie, ja nawet nie mogę o
tym myśleć — marudzi dalej Alle.
Kończę posiłek
i odsuwam się od chłopaka. Zeskakuję mu z kolan i podaję mu dłoń.
— Wstawaj, księżniczko.
— Uśmiecham się.
— Zero
szacunku dla swojego żywiciela jak zwykle. A jakbym tak zaczął jeść czosnek?
— Nawet się
nie waż! — protestuję, gdy Alle wstaje z wysokiego, salonowego krzesła.
Teraz jest ode
mnie wyższy o głowę. Buty z lekkim podwyższeniem także robią swoje. Mimo że cały
czas mu dogryzam, z jego twarzy nie schodzi uśmiech. Zresztą, w tym nie
pozostaje mi dłużny. Śmieją się nawet jego zielonkawe oczy, znów widzę w nich
iskierki, jak zawsze, gdy jest z czegoś zadowolony. I chociaż właśnie się nim
pożywiłam i niejeden człowiek po takim przeżyciu by zwariował, on nadal
pozostaje moim najlepszym przyjacielem. Nigdy tego nie przyznam, ale cenię go
ponad wszystko — mimo że jest człowiekiem.
W salonie słychać
tylko nasze głosy, choć na zewnątrz panuje wrzawa. Zasunięte na okna kotary nie
dopuszczają do nas wścibskich spojrzeń, a śmiech zagłusza szmery rozmów i
krzyki z ogrodu. Kominek, w którym kazałam rozpalić (Alle zawsze ma niższą
temperaturę i tętno po "spotkaniu" ze mną), a raczej ciepło, jakie
produkuje, powoli zaczyna mnie męczyć.
— Wyjdźmy już,
na pewno na nas czekają — proponuję.
Przechodzimy
przez salon, otwarte drzwi na taras i to, co się za nimi znajduje, wręcz zapraszają,
żeby wyjść do ogrodu i oddać się rozmaitym przyjemnością. Służba roznosi
krwistoczerwone napoje o wiadomym składzie dla osobników mojej rasy oraz
szampana dla ludzi. Orkiestra wygrywa skoczne melodie, chętnych do tańca nie
brakuje. Stoły zapełnione są najróżniejszymi przystawkami. To właśnie na tym
postanawiam się najpierw skupić.
I nagle widzę —
piękna, ogromna, czekoladowa babeczka z polewą i cukierkową posypką. W
wampirzym świecie niespotykana, w ludzkim całkiem pospolita. Ostatnia na
porcelanowym talerzu.
— Alle,
jedzenie! — Ciągnę za sobą chłopaka, jednak ten odzyskuje już siły na tyle, żeby
pokrzyżować mi plany.
— Zaczekaj,
Axette, coś się dzieje. — Zatrzymuje mnie.
Rzeczywiście,
tłum — osoba, po osobie — przestawał tańczyć. Orkiestra nierówno przerwała
walca — instrument po instrumencie. Oczy wszystkich zaczęły obracać się w jedno
miejsce. Nie musieliśmy podchodzić bliżej, podwyższenie, na którym znajdował się
tron sprawiało, że każdy mógł zobaczyć ludzkiego króla osuwającego się z kolan
na podłogę, całkiem bladego i roztrzęsionego.
— Ratować
króla! - rozległ się krzyk. — Nie dajcie mu umrzeć.
Nagle czuję rękę
Alle na mojej twarzy. Chłopak szczelnie zasłania mi oczy i przytula do siebie.
— Nie patrz na
to, on umiera.
~*~
Po raz drugi
tego dnia znajdujemy się w ogromnym salonie, całkiem sami. Jednak okoliczności
są inne. Powiedziałabym nawet, że diametralnie się różnią. Wtedy musiałam zjeść.
Teraz... Cóż, teraz po prostu próbuję zrozumieć, co się stało.
— Dlaczego
jesteśmy tutaj, a nie z wszystkimi?
— Nie zadawaj
pytań, mamy mało czasu. Znajdą mnie.
— Znajdą?
Dlaczego ktoś miałby cię szukać?
— Miałaś nie
zadawać pytań. Wszystko ci wyjaśnię. - Bierze oddech i zgodnie z obietnicą,
zaczyna wyrzucać z siebie informacje. — Musisz bezgranicznie uwierzyć w moją
niewinność. Ktokolwiek to zrobił, będą obwiniać mnie. Mam największe korzyści,
jestem następcą tronu.
— Przepraszam,
co?! Dlaczego o tym nie...
— Zamilcz,
Axette, błagam. - Znów przerywa mi Alle. — Musisz o mnie zapomnieć. Nie mogę tu
wrócić, dopóki morderca nie zostanie schwytany.
— Przenigdy o
tobie nie zapomnę. Może spróbujesz im wyjaśnić? — proponuję, zapominając o
gniewie i rozczarowaniu z powodu ukrywania przede mną tak ważnej informacji,
jaką jest bycie następcą ludzkiego króla.
— Nie, to nie
wchodzi w grę. Wtedy będę skończony, musisz mi uwierzyć.
— Chcesz tak
po prostu odejść? - pytam ze łzami w oczach.
— Wybacz.
Przyrzekałem cię chronić...
— Dotrzymaj
obietnicy! - krzyczę, łapiąc go za ramię.
Alle uśmiecha
się smutno i przybliża do mnie. Na mych ustach składa pocałunek. Chwila pełna
beznadziei oraz żalu zmienia się w tę pełną nowej wiary i pocieszenia. Jednak
trwa tak krótko... Za krótko. Alle znika. Znika z moich ust, z salonu, z
kraju... Jednak nie z mojego życia.
~*~
Wchodzę w zaułek
ludzkiej uliczki. Mijam opuszczone, zdewastowane domki z potłuczonymi szybami i
malunkami na ścianach. Oni nazywają to graffiti. Ta sztuka podoba mi się o
wiele bardziej niż obrazy Van Gogha, które ubóstwiają moi rodzice. Właściwie
nigdy nie lubiłam wampirzej, sztucznej dystynkcji.
Nie myślałam, że
tego dnia będę tak spokojna, tak rozluźniona. Przygotowywałam się długo, wyśledzenie
zbrodniarza zajęło mi pół roku. Tyle czasu musiałam ukrywać się, włamywać,
obserwować, wyciągać informacje zarówno z ludzi, jak i wampirów. Jednak udało
mi się. Znalazłam mordercę ludzkiego króla z bankietu, który odbywał się pół
roku temu. Z ostatniego dnia szczęścia — ostatniego dnia z Alle. Potem widziałam
go już tylko w gazetach i na plakatach. Nad jego zdjęciem zawsze widniał napis
"Poszukiwany". Teraz miałam go pojmać. Musiał złożyć zeznania i tym
samym potwierdzić niewinność Alle. Przez ostatnie dni myślałam tylko o tym.
Staję przed
starym budynkiem, wyglądającym tylko nieco lepiej od pozostałych domów w tej
okolicy. Drzwi są uchylone, więc nawet nie muszę martwić się o wywarzanie ich
lub wchodzenie przez okno. Powiew wiatru niesie ze sobą zapach stęchlizny.
Zamykam oczy i myślę, jak to zrobię. Uchwycić go tak, by przestraszył się na śmierć,
ale jednak ni umarł... Czy to się wyklucza? Cóż, może powinnam być bardziej
delikatna, ale takich rzeczy się nie wybacza.
Wchodzę do środka
pewnym krokiem. Całkiem "przypadkiem" zrzucam lampę stojącą przy wejściu
i okurzoną zastawę ze starego kredensu. Niech morderca wie, że ktoś jest w
domu. Zaglądam do pokoju, który okazuje się kuchnią. Wystarczy tylko
spojrzenie, żeby zorientować się, że tam go nie ma.
Następnie
przechodzę przez korytarz i trafiam na kolejne drzwi. Tym razem zamknięte.
Naciskam na klamkę i popycham je z całej siły. Uchylają się troszeczkę. Nie są
zakluczone, a zastawione. Ktoś jest w środku.
Używam całej
swojej wampirzej siły, by pchnąć mocniej. Coś się przewraca z hukiem, coś się łamie.
Jednak to nie jest ważne. Przede mną otwiera się pokój, a w nim człowiek.
Powieszony na linie na jednej z belek podtrzymujących dach. Słyszę ostatni
oddech, widzę przerażoną twarz, ale też poczucie ulgi.
— Nie dorwiesz
mnie — mówi mężczyzna zachrypniętym głosem. — Jestem...
Zdanie urywa
się, a przez ciało przechodzą drgawki. Ostatni znak życia.
Powiesił się.
Mój dowód, moja ostatnia nadzieja. Powiesił się.
Wpadam w szał.
Nie wiem już, co się dzieje. Nie panuję nad tym, co robię. Ale nagle coś porywa
moje ręce i niszczy wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Wyrywa z zawiasów
drzwi, rwie firany, kruszy ściany. Wampirza siła nie zna granic. Krzyczę i
miotam się po całym budynku. Wygląda, jakby przeszło tędy tornado. W
rzeczywistości zawitało tam coś znacznie gorszego. Axette. Wampirzyca.
Biegnę do
pobliskiego lasu. Szał całkowicie mną włada. Miało być dobrze. Miało się udać.
Tyle poświęciłam, wszystko zaplanowałam. Dlaczego nie wyszło? Zjawiają się
pierwsi zainteresowani poruszeniem ludzie. Zwabił ich hałas z domu tego
bydlaka. Więc teraz jeszcze muszę się chować... Choć czuję, że mogłabym rozerwać
tych ludzi na strzępy.
— To ona! Łapać
ją! - rozlegają się krzyki, ktoś zaczyna wydawać polecenia.
— Skąd mamy
wiedzieć, czy to nie krwiopijec? Tfu!
— Jest nas więcej.
Ona jest sama. Możemy ją zabić!
— Zabijemy ją.
Zemścimy się za wszystkich naszych!
Biegnę szybciej. Kto by pomyślał, że będą mi zagrażać ludzie?
A może powinnam już dać za wygraną? Może życie dalej nie ma sensu? Przecież już
nie mogę udowodnić niewinności Alle. Już nie spotkamy się nigdy więcej. Już nie
ma nadzieji.
~*~
Budzę się i
czuję ciepło. Nigdy nie lubiłam wysokich temperatur, to zrozumiałe, jestem
wampirem. Ale to ciepło mnie cieszy. Jest znajome. Tylko śpię, to mi się śni,
prawda?
Otwieram oczy
i widzę jasne pomieszczenie. To dziewczęca sypialnia, w pastelowych kolorach, z
ogromnymi oknami wpuszczającymi do środka promienie słoneczne, małym stolikiem,
szafkami i toaletką. Nikogo tu nie ma, a jednak tak wyraźnie czuję jego zapach.
Musiał tu być całkiem niedawno. Uśmiecham się jak najszerzej, ukazując białe,
wampirze kiełki. Zrywam się z łóżka i trochę kręci mi się w głowie, ale jest to
do wytrzymania. Do drzwi przyszpilony jest kawałek papieru, wycinek z gazety.
Wampirza
zbrodnia!
Szukamy
pomocników do ujęcia grasującego w okolicy wampira. Osobnik ten zamordował
jednego z najbardziej wpływowych i dobroczynnych mieszkańców naszego
miasteczka. Nie możemy tego zbaga...
Nie zdążam
doczytać, bo drzwi otwierają się. W progu staje Alle. Dokładnie taki sam jak pół
roku temu. Z dokładnie takim samym uśmiechem i iskierkami w oczach. Mój Alle.
— Wampirza
zbrodnia? — rzucam do niego.
— Jak dla mnie
całkiem ludzka. Na pewno znajdziesz gdzieś człowieka, który byłby w stanie
rozwalić kilka ścian i złamać w pół drzewo.
— Naprawdę to
zrobiłam? — pytam zdziwiona.
— To wampirza
czy człowiecza zbrodnia? — droczy się ze mną chłopak.
Nie wytrzymuję
ciągłego powstrzymywania uczuć. Wpadam Alle w ramiona i ściskam go mocno. Jego
dłonie łapią moją twarz. Na moich ustach zostawia pocałunek. Pocałunek nadziei,
choć nie ma już w co wierzyć. Zawaliłam sprawę, a jednak jesteśmy razem.
Odnalazł mnie.
— Mogłaś wieść
szczęśliwe, dostatnie życie u boku jakiegoś bogacza lub księcia z bajki. Tylko
tego dla ciebie chciałem. A jednak ty wolałaś się stać poszukiwaną morderczynią.
— Wzdycha cicho.
— Nie miałam
szans na szczęśliwe życie bez ciebie. Zresztą, nikogo nie zamordowałam!
— Jestem człowiekiem,
a ty...
— Chyba za późno,
żeby o tym myśleć, wiesz?
— Chciałem się
tylko upewnić. — Ucisza mnie pocałunkiem, jednak ja jeszcze nie skończyłam.
— Ustalmy, że
to nasza wspólna, wampirzo-ludzka zbrodnia.
KONIEC
Mega słodkie <3 Czy zdradzicie mi autorkę tego opowiadania (i jej bloga, jeśli ma)?
OdpowiedzUsuńAutorka tego opowiadania zostanie ujawniona w dniu ogłoszenia wyników konkursu, patrz Regulamin konkursu
UsuńZakręcona.