sobota, 20 czerwca 2015

Nasza wspólna zbrodnia


To nie tak, że wszystkie wampiry kochają. To nie tak, że wysysają krew z ludzi... No, może tylko troszkę. Ale tak naprawdę wampiry są całkiem miłymi stworzeniami. I jest ich coraz więcej.
Cóż, jest nas coraz więcej.
— Mógłbyś się nie ruszać? Próbuję nie rozerwać ci gardła. — Mruczę, znów wbijając kły w tętnicę szyjną przyjaciela.
— Wybacz, ale trudno zachować spokój, gdy ktoś wysysa z ciebie... Nie, ja nawet nie mogę o tym myśleć — marudzi dalej Alle.
Kończę posiłek i odsuwam się od chłopaka. Zeskakuję mu z kolan i podaję mu dłoń.
— Wstawaj, księżniczko. — Uśmiecham się.
— Zero szacunku dla swojego żywiciela jak zwykle. A jakbym tak zaczął jeść czosnek?
— Nawet się nie waż! — protestuję, gdy Alle wstaje z wysokiego, salonowego krzesła.
Teraz jest ode mnie wyższy o głowę. Buty z lekkim podwyższeniem także robią swoje. Mimo że cały czas mu dogryzam, z jego twarzy nie schodzi uśmiech. Zresztą, w tym nie pozostaje mi dłużny. Śmieją się nawet jego zielonkawe oczy, znów widzę w nich iskierki, jak zawsze, gdy jest z czegoś zadowolony. I chociaż właśnie się nim pożywiłam i niejeden człowiek po takim przeżyciu by zwariował, on nadal pozostaje moim najlepszym przyjacielem. Nigdy tego nie przyznam, ale cenię go ponad wszystko — mimo że jest człowiekiem.
W salonie słychać tylko nasze głosy, choć na zewnątrz panuje wrzawa. Zasunięte na okna kotary nie dopuszczają do nas wścibskich spojrzeń, a śmiech zagłusza szmery rozmów i krzyki z ogrodu. Kominek, w którym kazałam rozpalić (Alle zawsze ma niższą temperaturę i tętno po "spotkaniu" ze mną), a raczej ciepło, jakie produkuje, powoli zaczyna mnie męczyć.
— Wyjdźmy już, na pewno na nas czekają — proponuję.
Przechodzimy przez salon, otwarte drzwi na taras i to, co się za nimi znajduje, wręcz zapraszają, żeby wyjść do ogrodu i oddać się rozmaitym przyjemnością. Służba roznosi krwistoczerwone napoje o wiadomym składzie dla osobników mojej rasy oraz szampana dla ludzi. Orkiestra wygrywa skoczne melodie, chętnych do tańca nie brakuje. Stoły zapełnione są najróżniejszymi przystawkami. To właśnie na tym postanawiam się najpierw skupić.
I nagle widzę — piękna, ogromna, czekoladowa babeczka z polewą i cukierkową posypką. W wampirzym świecie niespotykana, w ludzkim całkiem pospolita. Ostatnia na porcelanowym talerzu.
— Alle, jedzenie! — Ciągnę za sobą chłopaka, jednak ten odzyskuje już siły na tyle, żeby pokrzyżować mi plany.
— Zaczekaj, Axette, coś się dzieje. — Zatrzymuje mnie.
Rzeczywiście, tłum — osoba, po osobie — przestawał tańczyć. Orkiestra nierówno przerwała walca — instrument po instrumencie. Oczy wszystkich zaczęły obracać się w jedno miejsce. Nie musieliśmy podchodzić bliżej, podwyższenie, na którym znajdował się tron sprawiało, że każdy mógł zobaczyć ludzkiego króla osuwającego się z kolan na podłogę, całkiem bladego i roztrzęsionego.
— Ratować króla! - rozległ się krzyk. — Nie dajcie mu umrzeć.
Nagle czuję rękę Alle na mojej twarzy. Chłopak szczelnie zasłania mi oczy i przytula do siebie.
— Nie patrz na to, on umiera.

~*~

Po raz drugi tego dnia znajdujemy się w ogromnym salonie, całkiem sami. Jednak okoliczności są inne. Powiedziałabym nawet, że diametralnie się różnią. Wtedy musiałam zjeść. Teraz... Cóż, teraz po prostu próbuję zrozumieć, co się stało.
— Dlaczego jesteśmy tutaj, a nie z wszystkimi?
— Nie zadawaj pytań, mamy mało czasu. Znajdą mnie.
— Znajdą? Dlaczego ktoś miałby cię szukać?
— Miałaś nie zadawać pytań. Wszystko ci wyjaśnię. - Bierze oddech i zgodnie z obietnicą, zaczyna wyrzucać z siebie informacje. — Musisz bezgranicznie uwierzyć w moją niewinność. Ktokolwiek to zrobił, będą obwiniać mnie. Mam największe korzyści, jestem następcą tronu.
— Przepraszam, co?! Dlaczego o tym nie...
— Zamilcz, Axette, błagam. - Znów przerywa mi Alle. — Musisz o mnie zapomnieć. Nie mogę tu wrócić, dopóki morderca nie zostanie schwytany.
— Przenigdy o tobie nie zapomnę. Może spróbujesz im wyjaśnić? — proponuję, zapominając o gniewie i rozczarowaniu z powodu ukrywania przede mną tak ważnej informacji, jaką jest bycie następcą ludzkiego króla.
— Nie, to nie wchodzi w grę. Wtedy będę skończony, musisz mi uwierzyć.
— Chcesz tak po prostu odejść? - pytam ze łzami w oczach.
— Wybacz. Przyrzekałem cię chronić...
— Dotrzymaj obietnicy! - krzyczę, łapiąc go za ramię.
Alle uśmiecha się smutno i przybliża do mnie. Na mych ustach składa pocałunek. Chwila pełna beznadziei oraz żalu zmienia się w tę pełną nowej wiary i pocieszenia. Jednak trwa tak krótko... Za krótko. Alle znika. Znika z moich ust, z salonu, z kraju... Jednak nie z mojego życia.

~*~

Wchodzę w zaułek ludzkiej uliczki. Mijam opuszczone, zdewastowane domki z potłuczonymi szybami i malunkami na ścianach. Oni nazywają to graffiti. Ta sztuka podoba mi się o wiele bardziej niż obrazy Van Gogha, które ubóstwiają moi rodzice. Właściwie nigdy nie lubiłam wampirzej, sztucznej dystynkcji.
Nie myślałam, że tego dnia będę tak spokojna, tak rozluźniona. Przygotowywałam się długo, wyśledzenie zbrodniarza zajęło mi pół roku. Tyle czasu musiałam ukrywać się, włamywać, obserwować, wyciągać informacje zarówno z ludzi, jak i wampirów. Jednak udało mi się. Znalazłam mordercę ludzkiego króla z bankietu, który odbywał się pół roku temu. Z ostatniego dnia szczęścia — ostatniego dnia z Alle. Potem widziałam go już tylko w gazetach i na plakatach. Nad jego zdjęciem zawsze widniał napis "Poszukiwany". Teraz miałam go pojmać. Musiał złożyć zeznania i tym samym potwierdzić niewinność Alle. Przez ostatnie dni myślałam tylko o tym.
Staję przed starym budynkiem, wyglądającym tylko nieco lepiej od pozostałych domów w tej okolicy. Drzwi są uchylone, więc nawet nie muszę martwić się o wywarzanie ich lub wchodzenie przez okno. Powiew wiatru niesie ze sobą zapach stęchlizny. Zamykam oczy i myślę, jak to zrobię. Uchwycić go tak, by przestraszył się na śmierć, ale jednak ni umarł... Czy to się wyklucza? Cóż, może powinnam być bardziej delikatna, ale takich rzeczy się nie wybacza.
Wchodzę do środka pewnym krokiem. Całkiem "przypadkiem" zrzucam lampę stojącą przy wejściu i okurzoną zastawę ze starego kredensu. Niech morderca wie, że ktoś jest w domu. Zaglądam do pokoju, który okazuje się kuchnią. Wystarczy tylko spojrzenie, żeby zorientować się, że tam go nie ma.
Następnie przechodzę przez korytarz i trafiam na kolejne drzwi. Tym razem zamknięte. Naciskam na klamkę i popycham je z całej siły. Uchylają się troszeczkę. Nie są zakluczone, a zastawione. Ktoś jest w środku.
Używam całej swojej wampirzej siły, by pchnąć mocniej. Coś się przewraca z hukiem, coś się łamie. Jednak to nie jest ważne. Przede mną otwiera się pokój, a w nim człowiek. Powieszony na linie na jednej z belek podtrzymujących dach. Słyszę ostatni oddech, widzę przerażoną twarz, ale też poczucie ulgi.
— Nie dorwiesz mnie — mówi mężczyzna zachrypniętym głosem. — Jestem...
Zdanie urywa się, a przez ciało przechodzą drgawki. Ostatni znak życia.
Powiesił się. Mój dowód, moja ostatnia nadzieja. Powiesił się.
Wpadam w szał. Nie wiem już, co się dzieje. Nie panuję nad tym, co robię. Ale nagle coś porywa moje ręce i niszczy wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Wyrywa z zawiasów drzwi, rwie firany, kruszy ściany. Wampirza siła nie zna granic. Krzyczę i miotam się po całym budynku. Wygląda, jakby przeszło tędy tornado. W rzeczywistości zawitało tam coś znacznie gorszego. Axette. Wampirzyca.
Biegnę do pobliskiego lasu. Szał całkowicie mną włada. Miało być dobrze. Miało się udać. Tyle poświęciłam, wszystko zaplanowałam. Dlaczego nie wyszło? Zjawiają się pierwsi zainteresowani poruszeniem ludzie. Zwabił ich hałas z domu tego bydlaka. Więc teraz jeszcze muszę się chować... Choć czuję, że mogłabym rozerwać tych ludzi na strzępy.
— To ona! Łapać ją! - rozlegają się krzyki, ktoś zaczyna wydawać polecenia.
— Skąd mamy wiedzieć, czy to nie krwiopijec? Tfu!
— Jest nas więcej. Ona jest sama. Możemy ją zabić!
— Zabijemy ją. Zemścimy się za wszystkich naszych!
Biegnę szybciej. Kto by pomyślał, że będą mi zagrażać ludzie? A może powinnam już dać za wygraną? Może życie dalej nie ma sensu? Przecież już nie mogę udowodnić niewinności Alle. Już nie spotkamy się nigdy więcej. Już nie ma nadzieji.

~*~

Budzę się i czuję ciepło. Nigdy nie lubiłam wysokich temperatur, to zrozumiałe, jestem wampirem. Ale to ciepło mnie cieszy. Jest znajome. Tylko śpię, to mi się śni, prawda?
Otwieram oczy i widzę jasne pomieszczenie. To dziewczęca sypialnia, w pastelowych kolorach, z ogromnymi oknami wpuszczającymi do środka promienie słoneczne, małym stolikiem, szafkami i toaletką. Nikogo tu nie ma, a jednak tak wyraźnie czuję jego zapach. Musiał tu być całkiem niedawno. Uśmiecham się jak najszerzej, ukazując białe, wampirze kiełki. Zrywam się z łóżka i trochę kręci mi się w głowie, ale jest to do wytrzymania. Do drzwi przyszpilony jest kawałek papieru, wycinek z gazety.
Wampirza zbrodnia!
Szukamy pomocników do ujęcia grasującego w okolicy wampira. Osobnik ten zamordował jednego z najbardziej wpływowych i dobroczynnych mieszkańców naszego miasteczka. Nie możemy tego zbaga...
Nie zdążam doczytać, bo drzwi otwierają się. W progu staje Alle. Dokładnie taki sam jak pół roku temu. Z dokładnie takim samym uśmiechem i iskierkami w oczach. Mój Alle.
— Wampirza zbrodnia? — rzucam do niego.
— Jak dla mnie całkiem ludzka. Na pewno znajdziesz gdzieś człowieka, który byłby w stanie rozwalić kilka ścian i złamać w pół drzewo.
— Naprawdę to zrobiłam? — pytam zdziwiona.
— To wampirza czy człowiecza zbrodnia? — droczy się ze mną chłopak.
Nie wytrzymuję ciągłego powstrzymywania uczuć. Wpadam Alle w ramiona i ściskam go mocno. Jego dłonie łapią moją twarz. Na moich ustach zostawia pocałunek. Pocałunek nadziei, choć nie ma już w co wierzyć. Zawaliłam sprawę, a jednak jesteśmy razem. Odnalazł mnie.
— Mogłaś wieść szczęśliwe, dostatnie życie u boku jakiegoś bogacza lub księcia z bajki. Tylko tego dla ciebie chciałem. A jednak ty wolałaś się stać poszukiwaną morderczynią. — Wzdycha cicho.
— Nie miałam szans na szczęśliwe życie bez ciebie. Zresztą, nikogo nie zamordowałam!
— Jestem człowiekiem, a ty...
— Chyba za późno, żeby o tym myśleć, wiesz?
— Chciałem się tylko upewnić. — Ucisza mnie pocałunkiem, jednak ja jeszcze nie skończyłam.
— Ustalmy, że to nasza wspólna, wampirzo-ludzka zbrodnia.

KONIEC

2 komentarze:

  1. Mega słodkie <3 Czy zdradzicie mi autorkę tego opowiadania (i jej bloga, jeśli ma)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka tego opowiadania zostanie ujawniona w dniu ogłoszenia wyników konkursu, patrz Regulamin konkursu
      Zakręcona.

      Usuń